Cierpliwość i pośpiech

  Nigdy nie należałam do osób flegmatycznych, a przynajmniej tak mi się wydaje. Teraz, kiedy na liczniku lat jest już niezły wynik, a w bonusie  pan P., którego towarzystwo zazwyczaj wpływa spowalniająco, wydawać by się mogło, że owa powolność dopadnie mnie na całego. Jak jest w rzeczywistości? Trochę tak, a trochę inaczej.

Prawdą jest, że mam często spowolnione ruchy, ale w głowie chcę pracować na najwyższych obrotach. Ja chcę na już, najlepiej na wczoraj... "natetntychmiast"! I wkurzam się gdy nie ma tego... natychmiast. Jak w przypadku sprzątania to nie jest złe, bo robota pali się w rękach (z jakim efektem nie będę pisać), to już podczas pracy twórczej niekoniecznie jest dobre. W takim pośpiechu i mniejszej zręczności, znacznie szybciej zapełnia się kosz na śmieci. Może dlatego częściej sięgam po grafikę cyfrową? Tam też zapełnia się kosz, ale z nim przynajmniej nie trzeba latać na śmietnik. Kilka przykładów cyfrowych zabaw widać w dzisiejszym wpisie. 

Brak cierpliwości pojawia się nie tylko podczas rysowania czy malowania, mogą to być na przykład zakupy. Nie ma znaczenia jakiego typu i gdzie robione, w realu czy przez internet. Gdy zaczynam czegoś szukać w internecie bardzo szybko zniechęcam się i odkładam to na... może jutro? Albo inaczej, kupuję na szybko, czego efekty bywają... powiedzmy kiepskie. 

Innym przykładem tego objawu jest pisanie na klawiaturze. Co prawda nie chodzi tu o odkładanie pisania "na jutro", bardziej łączy się  z pośpiechem. A efekty takiego pisania są opłakane , bo mój tekst na ekranie komputera, pisany czarną czcionką, bywa bardziej czerwony niż czarny. Czerwone to oczywiście podkreślenia błędów, literówek. 

Prawdę mówiąc trudno było mi wytłumaczyć dlaczego tak się dzieje, ale teraz już wiem. Myśli, a właściwie zdania, które chcę napisać, są zdecydowanie szybsze niż moje możliwości stukania w klawisze. Palce chcą nadążyć za potokiem słów i tak bardzo się spieszą, że na ekranie bardzo rzadko pojawia się chociaż jeden prawidłowo napisany wyraz. Palce nie są już takie zwinne jak kiedyś, ruchy spowolnione przez Parkinsona, a jak na złość, głowa chce jeszcze szybciej niż kiedyś. Hmm.. na złość? Przyznaję, bywają takie momenty kiedy tak właśnie myślę. 

To właśnie taka choroba, wielu niedogodności nie widać z zewnątrz, a one potrafią bardzo dokuczać. Ktoś patrząc na ten cały cyrk z pisaniem, zapewne powiedziałby - pisz po prostu wolniej i po kłopocie. Tak, tak, też sobie to mówię i podejrzewam, że innym dałabym podobną radę. Kiedyś bym dała, czyli będąc nieświadomą choroby Parkinsona. Teraz już wiem, że mówić a zrobić to duża różnica, zresztą nie tylko w tej kwestii. 

Ponieważ podczas pisania muszę kukać na klawiaturę, bo bezwzrokowo nigdy nie potrafiłam, widzę  jak te palce latają, jestem świadoma tego, że zamiast "M" klikam w coś innego. Zauważam, że stawiam litery w odwrotnej kolejności, czyli tak zwany czeski błąd, tyle że ja chyba przełączam się całkiem na czeski?? To nawet nie byłoby takie złe, prawdopodobnie potrafiłabym zrozumieć co pisałam, w przeciwieństwie do tego co faktycznie widzę na ekranie. 

Klepanie jak popadnie, w niektóre klawisze, czasem skutkuje włączeniem czegoś, co uniemożliwia dalsze pisanie, a ja nie podnosząc wzroku piszę dalej. Kiedy spojrzę na ekran, stwierdzam, że nie ma tekstu. Nie wiem na ile wyjaśniłam to, co się czuje i jak reaguje, bo to nawet trudno opisać. Może łatwiej byłoby namalować? 


Pisałam kiedyś, że łatwiej dyktować teksty, próbowałam się przestawiać, ale wygląda na to, że nie zawsze jest to dobre rozwiązanie. Muszę najpierw tekst napisać, a głosowo jedynie go poprawić. Oj tam, jakie muszę?  Ja przecież nic nie muszę, raczej mogę. Zawsze w takich momentach przypomina mi się cytat:

Jesień życia to WMW. Czytaj: wszystko mi wolno. Robię tylko to, na co mam ochotę.

- Jolanta Kwiatkowska

Czy jest pozytywna strona takiego przyspieszania? Zawsze musi być! Trzeba ją tylko znaleźć, a to dla niektórych bywa trudne, zwłaszcza dla wiecznych pesymistów. Gdzie ja dopatrzyłam się pozytywnej strony? A chociażby podczas ćwiczeń. Nawet pomimo pewnego spowolnienia, mam tendencję do przyspieszania. Myślę, że to całkiem dobre, kiedy dostaję zadyszki. 

Tajemnica zdrowia i długowieczności polega na tym, żeby się nie stresować. Bądźcie wdzięczni za wszystko, co macie, trzymajcie się z dala od negatywnie nastawionych ludzi, zachowajcie uśmiech i biegajcie.

– Fauja Singh

Jest to jakiś problem, trudno mi ocenić co gorsze, brak cierpliwości i zapełnianie kosza na śmieci, czy bylejakość będąca efektem działań na szybko. Tak sobie teraz myślę... całe szczęście, że problem nie dotknął nóg! Tak, bardzo cieszę się z możliwości normalnego chodzenia. To dopiero byłby cyrk jakby nogi poruszały się tak jak moje palce na klawiaturze. Prawdopodobnie w Ministerstwie Głupich Kroków opadły by wszystkim szczęki


Deni

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Neuroart w 6 krokach

24 proste wzory Zentangle

3 zakładki do książki - do pobrania