Terapia sztuką dla każdego
Od pewnego czasu skupiłam się bardziej nad szeroko rozumianą terapię sztuką. Pisałam o tym już wielokrotnie, podając przykłady, inspirując. Ponieważ moje doświadczenie mówi mi, że warto to robić, postanowiłam cały temat nieco bardziej uporządkować. Do tej pory było tu trochę bałaganu.
Zajęcia plastyczne, które opisuję polecam szczególnie osobom walczącym z chorobą Parkinsona, bo wiem, że większość jest bardzo kreatywna. Oczywiście nie oznacza to, że osoba całkiem zdrowa nie może z tego korzystać, wręcz przeciwnie!
Przyznaję, że w moim wykonaniu dość często wychodził na wierzch efekt końcowy pracy, co niekoniecznie było dobrą zachętą dla osób, które nigdy nic nie tworzyły. Planuję jednak poświęcić więcej czasu na pokazanie prawdziwego oblicza twórczego relaksu, w towarzystwie sztuki. Od razu jednak zaznaczam, że to co tu opisuję nie jest zgodne z klasyczną definicją arteterapii, a ja nie mam w tym kierunku wykształcenia. Jedynie co mam, to własne doświadczenia.
Arteterapia, terapia sztuką czy twórczy relaks?
Gdy zapytać wykwalifikowanego terapeutę czy to, co proponuję na blogu jest arteterapią, powiedziałby... nie. I miałby rację, bo czasem wykorzystywane tu określenie było pewnym uproszczeniem. Arteterapia, zgodnie z jej definicją, musi być prowadzona przez profesjonalistę. W warunkach domowych możemy jednak skorzystać z różnych ćwiczeń w celu osiągnięcia chociażby relaksu. Nie jest to arteterapia, zawaham się nawet nad tym czy można nazwać ją terapią sztuką, ale na pewno jest to autoterapia sztuką. I nie jest to nic nowego czy odkrywczego, bo przecież sztuki używano do wyrażania uczuć, czy upamiętniania ważnych momentów w życiu, już od zarania dziejów. Sztuka ma wielką moc i jest... dla każdego. Tu nie ma uprzywilejowanych, każdy może po nią sięgnąć i cieszyć się nią.
Czy musisz być artystą, aby korzystać z autoterapii sztuką?
Ileż to razy już słyszałam – terapia sztuką to nie dla mnie, nie jestem artystą. Doskonale rozumiem takie wątpliwości, no bo jak rysować, kiedy się nie potrafi? Skoro inni tak pięknie to robią, to jak pokazać swoje bazgroły? A przecież prace, mające stanowić coś, co określam twórczym relaksem, nie są na wystawę, a nawet nie musi ich nikt oglądać. Zapewniam jednak, że korzyści płynące z terapii sztuką nie są ograniczone zakresem umiejętności artystycznych.
Nie musisz mieć talentu do sztuki, żeby uprawiać autoterapię sztuką. Nie chodzi o to, żeby stworzyć dzieło sztuki, które będzie podobać się innym ludziom lub spełniać jakieś kryteria estetyczne. Chodzi o to, żeby znaleźć sposób na wyrażenie siebie i swoich wewnętrznych przeżyć. Nie oceniaj swojej twórczości ani nie porównuj jej z innymi. Ważne jest to, co czujesz i myślisz podczas procesu tworzenia.
Autoterapia sztuką polega na tworzeniu czegoś dla siebie, bez oceniania i krytykowania. Może to być rysunek, malowidło, kolaż, rzeźba, wiersz, piosenka czy cokolwiek innego co Cię zainspiruje. Ważne jest, żebyś robił/a to dla własnej przyjemności i satysfakcji, nie dla pokazania innym czy spełnienia jakichś standardów.
Drogi Czytelniku - nawet jeśli nigdy nie rysowałeś lub nigdy nie malowałeś, zapewniam Cię, że na potrzeby terapii, czy chwili relaksu, potrafisz to zrobić. Pamiętaj tylko o tym, że nadmierne skupianie się nad tym, aby stworzyć coś ładnego, może zminimalizować efekt terapeutyczny. To jest bardzo ważne!
W czym i jak pomaga autoterapia sztuką?
W terapii sztuką chodzi o sam proces tworzenia, a nie o efekt końcowy. To nie jest tworzenie czegoś, co będzie ładnie prezentować się na ścianie. Tu kształty, linie, kolory, są wyrazem myśli, odczuć, emocji. Poza tym jest to sposób na nieco inną formę komunikacji z wykorzystaniem symboli.
Samo powtarzanie pewnych czynności, na przykład kolorowanie albo dzierganie na szydełku, pozwala na osiągnięcie stanu, w którym czujemy się w pełni zrelaksowani. To często prowadzi do osiągnięcia efektu "flow", o którym więcej pisałam już na blogu.
Efekt "flow", inaczej stan "przepływu", to stan psychiczny, w którym osoba zostaje całkowicie pochłonięta przez proces działania. Inaczej można to określić mega skupieniem, w pozytywnym znaczeniu. To stan pełen energii i radości, w czasie którego uciekają poza nasz zasięg osoby, rozmowy, inne zajęcia, a często również dolegliwości bólowe czy emocjonalne.
Piękne jest to, że w takich pracach nie ma żadnych zasad i ograniczeń, a to daje poczucie wolności, powoduje, że nie popełniamy żadnych błędów. Wszystko co tworzymy jest sztuką. Im częściej sięgamy po twórcze narzędzia, a mniej skupiamy się na efekcie końcowym, tym bardziej osiągamy efekt terapeutyczny.
Z całą pewnością terapia pod okiem fachowca jest godna polecenia, a jeśli nie ma ku temu okazji, bądź są ograniczenia finansowe, warto spróbować mocy sztuki na mniejszą skalę.
Jak zacząć autoterapię sztuką?
To bardzo proste! Nie musisz mieć żadnego planu ani pomysłu na początek. Po prostu weź coś do ręki - ołówek, farby, klej, nożyczki - cokolwiek masz pod ręką - i zacznij tworzyć. Nie myśl za dużo o tym co robisz ani jak to wygląda. Skup się na swoich uczuciach i emocjach w danym momencie. Pozwól sobie na swobodę i spontaniczność.
Tak jak obiecywałam, zaczynam porządkować tę tematykę na blogu. Najwyższy czas, prawda? Wszystko, co pojawi się nowego, bądź zostanie poprawione, uporządkowane... będzie miało odzwierciedlenie na stronie "Terapia sztuką". Znajdą się tam linki pogrupowane tematycznie, czyli taka baza.
Czas chwycić za pędzel, Deni
Świetny pomysł, na pewno wiele osób skorzysta! Niedawno rozmawiałam ze znajomym, któremu podobają się moje obrazki, i on z pewnym zawstydzeniem wspomniał o swojej cioci, która mówi, że maluje, ale tak konkretnie to koloruje gotowe rysunki albo maluje "po numerkach". Powiedziałam mu, że przecież nie każdy musi być artystą tworzącym dzieła godne prezentowania na wystawach (ja też nie uważam się za artystkę), a w takim malowaniu jego cioci ważny jest relaks, oderwanie się od codziennych problemów. Przyznał, że faktycznie ciocia mówi, że przy tym zajęciu zapomina o całym świecie i fantastycznie odpoczywa. Czyli to jest dokładnie to, o czym piszesz - terapia sztuką, arteterapia. Ale fajnie jest mieć jakiegoś nauczyciela, kogoś, kto pokaże, co można robić, jak wykorzystać proste przybory i łatwe techniki.
OdpowiedzUsuńPoznałam na sobie to działanie i dlatego się tak rozpisuję. Plany mam duże, ale nie wiem czy na planach się nie skończy. Wiem, mało to optymistyczne, ale cały czas z przyklejonym uśmiechem po prostu się nie da.
UsuńSama prawda:)
OdpowiedzUsuńEh, żeby jeszcze tylko chęci mieć więcej , a nie wisieć w takiej jakiejś beznadziejnej niechęci do wszystkiego, jak w jakiejś klejącej sieci....
Pozdrawiam serdecznie .
Niestety, takie trudne okresy bywają, ze nie, kompletnie nic nie można z siebie wykrzesać. Znam to, a teraz bardzo boję się, że dołożą mi kolejną diagnozę...
UsuńAch już nic me piszę bo wywołam wilka z lasu.
Damy radę? Chyba musimy.