Zalety neurografii, moje doświadczenia
Już od jakiegoś czasu chciałam napisać coś na temat moich doświadczeń, jakie daje mi rysowanie stylu neuroart. Może nie mam wieloletniego doświadczenia, ani też szerokiej wiedzy (nie kończyłam żadnego kursu), za to mam cały stosik różnych grafik i oczywiście całkiem subiektywne odczucia.
Wiele lat doświadczeń z Zentangle też swoje robi. Na pierwszy rzut oka rysowanie zentanglowych wzorów ma niewiele wspólnego z neurografikami, ale to tylko powierzchowne wrażenie. W rzeczywistości obie metody mają wiele wspólnego. Zarówno Zentangle, jak neurografika, to twórczy relaks i terapia sztuką. Nie mam co do tego wątpliwości.
Wracając jednak do samego procesu rysowania neuroartów, postanowiłam w dużym skrócie wyliczyć największe zalety tej metody. Oczywiście to moje osobiste spostrzeżenia, a każdy może odbierać to inaczej.
Rysując neurografiki zaczyna się od sprecyzowania problemu, żeby później go rozwiązywać, łagodzić napięcia, tworzyć pomocne połączenia, modelować całość tak, aby nie było spięć. Tak przetworzony rysunek odbieramy wzrokiem, a mózg go przetwarza. A skoro przetwarza to dociera zarówno do świadomości jak i podświadomości. Marzeniem byłoby, aby tworząc nowe połączenia na papierze, nasz mózg tworzył je też w naszej głowie. I kto wie, może faktycznie coś w tym jest? Moja wiedza niestety jest zbyt mała, pozostaje nadzieja i papier.
Wiele lat doświadczeń z Zentangle też swoje robi. Na pierwszy rzut oka rysowanie zentanglowych wzorów ma niewiele wspólnego z neurografikami, ale to tylko powierzchowne wrażenie. W rzeczywistości obie metody mają wiele wspólnego. Zarówno Zentangle, jak neurografika, to twórczy relaks i terapia sztuką. Nie mam co do tego wątpliwości.
Wracając jednak do samego procesu rysowania neuroartów, postanowiłam w dużym skrócie wyliczyć największe zalety tej metody. Oczywiście to moje osobiste spostrzeżenia, a każdy może odbierać to inaczej.
Po pierwsze uważność
Podczas rysowania jestem ja, papier i pisaki. Rysowanie jest bardzo intuicyjne i można by powiedzieć, że rysuję tam, gdzie chce ręka, a nie głowa. Podczas rysowania pojawiają się różne emocje, szczególnie na początku. Te emocje zostają powolutku, z każdą kolejną linią łagodzone, a wszystko jest przeze mnie zauważane. Wszystko widzę i czuję w danym momencie, tu i teraz. Warto obserwować nie tylko swoje myśli, ale i powstawanie kolejnych linii, kolejnych połączeń.
Oddziaływanie na podświadomość
Ten temat podejmuję z dużą nieśmiałością, ale tak sobie myślę, że coś w tym chyba jest? Zwłaszcza, że jestem po lekturze wielu książek opisujących niesamowite możliwości naszych mózgów. Jedną z tych możliwości jest neuroplastyczność, co oznacza między innymi reorganizacje połączeń nerwowych oraz samonaprawianie się mózgu. To tak w wielkim, bardzo wielkim skrócie.Rysując neurografiki zaczyna się od sprecyzowania problemu, żeby później go rozwiązywać, łagodzić napięcia, tworzyć pomocne połączenia, modelować całość tak, aby nie było spięć. Tak przetworzony rysunek odbieramy wzrokiem, a mózg go przetwarza. A skoro przetwarza to dociera zarówno do świadomości jak i podświadomości. Marzeniem byłoby, aby tworząc nowe połączenia na papierze, nasz mózg tworzył je też w naszej głowie. I kto wie, może faktycznie coś w tym jest? Moja wiedza niestety jest zbyt mała, pozostaje nadzieja i papier.
Nowa grafika, nowy pomysł
Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale zawsze podczas rysowania "neurografik", zwłaszcza w końcowym etapie, kiedy myśli krążą już spokojniej, rodzą się nowe pomysły. To tak jakby pobudzona została kreatywność, nawiasem mówiąc u mnie już i tak wybujała.
Myślę, że dzięki tej metodziemożna sporo osiągnąć. Podobnie jak Zentangle. Tu nie chodzi o tworzenie dzieł sztuki, które później uda się sprzedać za ładna sumkę, tu chodzi o coś bardziej cennego, o to co w nas.
Myślę, że dzięki tej metodziemożna sporo osiągnąć. Podobnie jak Zentangle. Tu nie chodzi o tworzenie dzieł sztuki, które później uda się sprzedać za ładna sumkę, tu chodzi o coś bardziej cennego, o to co w nas.
Cokolwiek bym tu jeszcze napisała, nic tak nie odzwierciedli płynących korzyści, jak przekonanie się na własnej skórze. Zachęcam, polecam, namawiam. Myślę, że metoda jest ciekawa i warto poznać ją dokładniej, a na to z mojej strony proszę nie liczyć, bo nie przeszłam odpowiedniego szkolenia.
Pozdrawiam, Deni
To oddziaływanie na podświadomość najbardziej mnie zachęca. Bardzo interesujący wpis.
OdpowiedzUsuńDziękuję, temat na pewno wart poznania, a może spróbowania. 🙂
UsuńMoże kiedyś spróbuję :) Do tego potrzebny jest spokój, którego w tej chwili bardzo mi brak.
OdpowiedzUsuńPolecam :) dodam tylko, że to działa wyciszająco.
UsuńO rany, to malowanie to trochę jak medytowanie. Ciekawe. W sumie nigdy nie myślałam o takich malowankach dla dorosłych. Może niesłusznie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Polecam :) warto przynajmniej spróbować.
Usuń