Zanim zaczniesz Zentangle przeczytaj
Z nowym rokiem wiele osób robi jakieś tam postanowienia. Czy ja mam? Hmm… chyba nie, no może jedynie utrzymanie czytania na poziomie zeszłego roku, czyli minimum 52 książki. W 2015 wyszło z nawiązką i to całkiem sporą.
Pierwsza z książek „Zentangle® twórczy relaks”, wydawnictwa K.E. Liber, pokazuje ponad sto wzorów, do wypełniania fragmentów rysunku. Najpierw, w sposób zbiorczy, później już ze szczegółową instrukcją, krok po korku, by w końcu przejść do praktycznych do ćwiczeń. Ponieważ technika, czy właściwe sztuka Zentangle®, ma mało ograniczeń, wzory można odrysowywać identycznie z oryginałem, albo dowolnie interpretować i zmieniać. Osobiści polecam tę drugą opcję, co wcale nie przychodzi z trudem. Czytając wskazówki zawarte na początku książki, lepiej rozumiejąc idee Zentangle®, tworzenie nowych wzorków staje się coraz łatwiejsze. Nie wiadomo skąd, pomysły same pchają się z głowy, wprost do rysującej dłoni. Moje doświadczenie mówi, że o wiele łatwiej powstają nowe, po przeczytaniu książki, niż przed.
Chyba nie na darmo określa się tę technikę pewnym rodzajem medytacji? Oczywiście mam tu na myśli klasyczne, to, tak zwane, terapeutyczne tanglowanie. Dla przypomnienia – rysunek czarno biały (podobno chodzi o wyłączenie lewej półkuli mózgu) wykonywany na karatowym kartoniku, bez użycia gumki, za to z wykorzystaniem zwykłego ołówka. W telegraficznym skrócie – wypełnienie pól powtarzalnymi wzorami, w taki sposób, aby można było podziwiać pracę z każdego kierunku, czyli nie ma góry i dołu. Więcej cennych informacji w obydwu książkach.
To, co sama tworzę trudno nazwać klasycznym Zentangle®, a jedynie sztuką inspirowaną Zentangle. W tym przypadku, poza pewnym celowym działaniem, chcącym obrazować coś konkretnego, na przykład czajnik, dość często sięga się po kolory. Jak to w sztuce, możliwości jest masa, wszystko zależy od tego co w głowie artysty.
Druga książka „Sztuka Zentangle”, wydawnictwa Arkady, ma dokładnie takie samo zadanie jak pierwsza. Inne wzory, inaczej zorganizowane pola do ćwiczeń, inne przykłady wykorzystania techniki do tworzenia oryginalnych prac, nie tylko na papierze.
W obydwu książkach znajdują się informacje na temat potrzebnych narzędzi, nawiasem mówiąc nie ma ich zbyt dużo w przypadku klasycznej techniki tanglowania. Tania sztuka dla każdego, nawet dla osób uznających się za kompletne beztalencia w rysowaniu.
Póki co wymieniłam same zalety, ale żeby nie było tak pięknie, będzie też wada, wspólna dla obydwu książek. Chodzi mi o sam sposób wydania, a właściwie oprawienia. Nie mam zastrzeżeń co do jakości okładki czy papieru. Kartki, na których się rysuje, są dość grube i gładkie, co ułatwia pracę. Niestety obie książki są klejone, tak jak większość obecnie wydawanych. Nie jest to dobre rozwiązanie bo nie chcąc porozklejać kartek, wielokrotnie zmuszeni jesteśmy do malowania po wypukłych stronach. Efekty bywają mocno koślawe.
Żeby mieć komfort rysowania trzeba dość mocno potraktować książkę, rozginając ją w drugą stronę, aż zaczyna trzeszczeć. Pewnie nawet nie muszę pisać czym to skutkuje? Taka książka szybko się rozleci. Wiem, że to tylko coś w rodzaju notatnika, ale niektórzy może chcieliby zachować go na pamiątkę swoich pierwszych kroków w Zentangle? Myślę, że inny sposób łączenia kartek byłby po prostu wygodniejszy. W tych wydaniach… wyginaj kartki śmiało, a może nawet powyrywaj?
Pomijając tę drobną niedoskonałość, po obie książki warto sięgnąć na początku tanglowania. Już samo poznanie zasad, wprowadzanie, szczególnie do klasycznej techniki, ułatwia późniejszą pracę. Artystyczną oczywiście!
Może w 2016 roku podejmiecie się nowego wyzwania? Chociaż raz w tygodniu, piętnaście minut, na małym kartoniku, zwykłym ołówkiem i cienkopisem. No jak?
W Polsce, zarówno kolorowanki, jak i Zentagnle®, dopiero raczkują. Na świecie stało się to bardzo modne, tworzą się społeczności, kluby, organizowane są kursy, spotkania w realu. Myślę, że i u nas na to przyjdzie czas, co widać już chociażby po wydawanych książkach.
Książki przydatne w nauce rysowania Zentangle
Będąc już w temacie książek, chciałabym dzisiaj napisać klika słów o dwóch, które niedawno trafiły w moje ręce. Jedną znalazłam pod choinką, drugą wygrałam w małym konkursie. Jedna i druga dotyczy Zentangle®, ale różnią się od siebie zawartością. Obie stanowią źródło ciekawych inspiracji twórczego relaksu, szczególnie dla początkujących. Bo, że jest to relaks, nie mam najmniejszych wątpliwości.Chyba nie na darmo określa się tę technikę pewnym rodzajem medytacji? Oczywiście mam tu na myśli klasyczne, to, tak zwane, terapeutyczne tanglowanie. Dla przypomnienia – rysunek czarno biały (podobno chodzi o wyłączenie lewej półkuli mózgu) wykonywany na karatowym kartoniku, bez użycia gumki, za to z wykorzystaniem zwykłego ołówka. W telegraficznym skrócie – wypełnienie pól powtarzalnymi wzorami, w taki sposób, aby można było podziwiać pracę z każdego kierunku, czyli nie ma góry i dołu. Więcej cennych informacji w obydwu książkach.
To, co sama tworzę trudno nazwać klasycznym Zentangle®, a jedynie sztuką inspirowaną Zentangle. W tym przypadku, poza pewnym celowym działaniem, chcącym obrazować coś konkretnego, na przykład czajnik, dość często sięga się po kolory. Jak to w sztuce, możliwości jest masa, wszystko zależy od tego co w głowie artysty.
Druga książka „Sztuka Zentangle”, wydawnictwa Arkady, ma dokładnie takie samo zadanie jak pierwsza. Inne wzory, inaczej zorganizowane pola do ćwiczeń, inne przykłady wykorzystania techniki do tworzenia oryginalnych prac, nie tylko na papierze.
W obydwu książkach znajdują się informacje na temat potrzebnych narzędzi, nawiasem mówiąc nie ma ich zbyt dużo w przypadku klasycznej techniki tanglowania. Tania sztuka dla każdego, nawet dla osób uznających się za kompletne beztalencia w rysowaniu.
Póki co wymieniłam same zalety, ale żeby nie było tak pięknie, będzie też wada, wspólna dla obydwu książek. Chodzi mi o sam sposób wydania, a właściwie oprawienia. Nie mam zastrzeżeń co do jakości okładki czy papieru. Kartki, na których się rysuje, są dość grube i gładkie, co ułatwia pracę. Niestety obie książki są klejone, tak jak większość obecnie wydawanych. Nie jest to dobre rozwiązanie bo nie chcąc porozklejać kartek, wielokrotnie zmuszeni jesteśmy do malowania po wypukłych stronach. Efekty bywają mocno koślawe.
Żeby mieć komfort rysowania trzeba dość mocno potraktować książkę, rozginając ją w drugą stronę, aż zaczyna trzeszczeć. Pewnie nawet nie muszę pisać czym to skutkuje? Taka książka szybko się rozleci. Wiem, że to tylko coś w rodzaju notatnika, ale niektórzy może chcieliby zachować go na pamiątkę swoich pierwszych kroków w Zentangle? Myślę, że inny sposób łączenia kartek byłby po prostu wygodniejszy. W tych wydaniach… wyginaj kartki śmiało, a może nawet powyrywaj?
Pomijając tę drobną niedoskonałość, po obie książki warto sięgnąć na początku tanglowania. Już samo poznanie zasad, wprowadzanie, szczególnie do klasycznej techniki, ułatwia późniejszą pracę. Artystyczną oczywiście!
Może w 2016 roku podejmiecie się nowego wyzwania? Chociaż raz w tygodniu, piętnaście minut, na małym kartoniku, zwykłym ołówkiem i cienkopisem. No jak?
W Polsce, zarówno kolorowanki, jak i Zentagnle®, dopiero raczkują. Na świecie stało się to bardzo modne, tworzą się społeczności, kluby, organizowane są kursy, spotkania w realu. Myślę, że i u nas na to przyjdzie czas, co widać już chociażby po wydawanych książkach.
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój komentarz.ツ To dla mnie wiele znaczy